Nawet Bączuś stracił na humorze i z żałosną miną powtarzał te same żarty:
— Mój dowcip... został za zwodzonym mostem! — Pozwólcie mi nos wysunąć za kratę, a zobaczycie, jak poweseleję... Rozsypię wam podnóżki słóweczka lśniące jak perły, palące jak zamorskie korzenie... Może nawet i prawdę wam powiem!... Tutaj zapomniałem za temi murami, jak prawda wygląda. Wiem tylko, że nie jest podobna... do... gwiazdy!... Chciałem powiedzieć... do imci pana Dydki na Słomianych Nóżkach.... — poprawił się Bączuś pośpiesznie, widząc, że Król brwi marszczy. — Ani... do rury z kryształami w środku!... Ani do... zamkowej... ciszy... Aj!... aj.... Boję się!... Ani... do zamkowej wieży!... Ani do... zamkowego kucharza!... Ani... do zamkowego ogrodnika!... Ani do... zamkowego kanału!... — trzepał z płaczliwą miną, spoglądając z udanym przerażeniem na coraz silniej zasępiające się czoło królewskie.
— Ani do... rycerza Tatury! — zakończył wreszcie cichutko i beknął jak małe dziecko.
Król się rozśmiał, ale zato Królowa spojrzała gniewnie na wesołka.
— Aha, wiem już! — krzyknął Bączuś radośnie. — Zaraz wszystkim dogodzę. Prawda podobna jest do mojego kołpaka. Oto on! Widzicie: czerwony, ostrokończasty i ma złote dzwoneczki... A teraz wywracam go na drugą stronę, jest zupełnie inny, ale tensam!... Może nie!... Kto śmie zaprzeczyć!... A teraz, patrzcie, klapię go, jest płaski... wydymam go — robi się okrągły... Jest takim, jakim jest, jakim chcę, żeby był!... Więc zgoda! Chodź, prawdo moja, do rycerza Rondla! On jeden poznał się na Tobie!...
Królewicz Jaś bardzo lubił te żarty. Przytulony do kolan matki przysłuchiwał im się pilnie i nieraz długo potym rozpytywał się swego nauczyciela:
— Co to za prawda, co może być podobna do zamkowego kucharza?... Czy ona ma taki sam czerwony nos od piwa i brzydki jak beczułka żołądek!?
— Jak królewicz Jaś dorośnie, to się królewicz dowie!... A teraz nie
Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/96
Ta strona została skorygowana.