Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/120

Ta strona została przepisana.
—   112   —

Ciężko skrzypnęła w sieniach podłoga i wszedł Niłow.
— Czego tu klaszczesz? Sami jesteście?... A gdzież matka?...
— Przed chwilą wyszła i zaraz wróci... Poszła po jarząbki... po jarząbki... — bąkało wylękłe dziewczę.
— Chodź-no pan do mnie, pokażę ci mapy, które mi przysłano z Admiralicji... do poprawienia. Żadna według mnie nie podobna do swej naturalności... Tak mi się zdaje! Ale co ja wiem? Kara Boża! Skąd ja, oficer piechoty, mogę znać nawigacyjne sekrety!? A wymagają ode mnie i tego, i tamtego, i wciąż coś nowego! — wzdychał Niłow, uprowadzając od córki wygnańca.