Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/133

Ta strona została przepisana.
—   125   —

o mojej z panem rozmowie dowiedział, i zaklinam na wszystko pana...
— To rozumie się samo przez się!... — przerwał mu Beniowski. — Tajemnica obowiązuje nas względem wszystkich... Jutro pan złoży przysięgę. Myślę, że uda nam się nietylko pana, ale i brata pańskiego wyzwolić z kłopotów... Niech pan zwraca pilną uwagę na bieg wszelkich spraw oraz rzeczy, słowem na wszystko, co się wkoło dzieje, niech pan powiadamia nas niezwłocznie o każdej zmianie, o każdej pogłosce... o wszystkiem, co się pan dowie od brata, z kancelarji lub skądkolwiek bądź... Czy sprawa pańskiego brata w tutejszym znajduje się sądzie?
— Nie. Zdaje się, że w Ochocku...
— Dobrze, postaramy się o tem dowiedzieć!...
Po Czurinie wszedł do izby miejscowy djakon, Protopopow. Ręce mu się trzęsły, trzęsła broda, trzęsły długie, czarne kędziory, zwisające po obu stronach ściągłej twarzy.
— Jutro rano przyjmiesz, diakonie, i pokolei wyspowiadasz ludzi, których przyprowadzi Chruszczów... a potem odbierzesz od nich przysięgę.
— Słyszałem, mówił mi już Chruszczów... Czy aby oni nie zdradzą... Mało na nich przysięgi...
— Powtarzam, że tegoż dnia zaraz przyjmą komunję...
— Chyba, chyba!... Ale głównie ostro ich trzymać należy... kary straszne nakładać... takie