Ta strona została przepisana.
— 131 —
Ukląkł na śniegach i pochylił się do stóp Beniowskiemu.
Tak, jestem! I klnę się na Zbawiciela, że uwolnię siebie i was, albo zginę. Ale przysięgnij mi, że bądź co bądź się stanie, nie zwątpisz o mnie, ty jeden choć nie zwątpisz o mnie! — odrzekł Beniowski, chyląc się nad starcem i opierając mu ręce na ramieniu i głowie.
— Przysięgam na imię Polski, przysięgam... Niech nigdy jej nie ujrzę, niech pogrzebie mię tutejsza ziemia lodowata, jeżeli zwątpię!
Na rozstaju uścisnęli się, jak bracia, i rozeszli.
Beniowski wrócił do wioski wygnańczej, a Bielski ostrożnie pomknął ku śpiącemu w mroźnym tumanie miasteczku.