ta, a wojownikom korjackim kazał przyjść po ostateczną odpowiedź po obiedzie.
Beniowski pchnął natychmiast niewolnika z listem do Chruszczowa, rozkazując, aby wszyscy spiskowcy, za wyjątkiem jego, Chruszczowa, Kuźniecowa, diakona Protopopowa i Bielskiego, zgłosili się na ochotnika do oddziału Sybajewa, skoro pobór zostanie ogłoszony, oraz żeby Sybajew ich przyjął, a również zapisał na listę i jego, Beniowskiego.
Sam Beniowski tymczasem opuścił pełną ruchu i rozmów kancelarję forteczną i udał się do domu naczelnika.
Zastał w stołowym pokoju Nastazję samą. Była chmurna i blada i powitała go ledwie dostrzegalnem skinieniem głowy. Gdy chciał jej opowiedzieć, co przed chwilą w kancelarji zaszło, poszła, nie słuchając, ku drzwiom i powiedziała, że zaraz dzieci zawoła. Niezadługo zjawiła się z niemi i pani Niłowowa.
— Co też to pan z nami wyrabia? Nie widać pana dwa dni!... Mąż się gniewa, dzieci chodzą jak strute, ja sama miejsca sobie znaleźć nie mogę. Już przyzwyczailiśmy się do pana, niech pan o tem pamięta!...
— Psuje mię pani!... A jestem jako człowiek istotą ułomną i gotówem uwierzyć... — bronił się. — Słyszała pani o tych straszydłach, co nawiedziły lud Korjaków z gór Ganali...
Malowniczo opowiedział przyjęcie wojowników przez naczelnika, ich prośbę, ich biedę.
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/151
Ta strona została przepisana.
— 143 —