Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/185

Ta strona została przepisana.
—   177   —

gotówką, prócz futer, których mieli brać do woli“...
— Z nich wygrał zaledwie dziesięć, trzy przegrał, zostało trzydzieści siedem... I co będzie teraz z nami, nie wiemy, gdyż oni mają po swej stronie najlepszego gracza w Kamczatce, a może i w całej Syberji, Koleskowa z Wierchniego Ostrogu. Ma niedługo przyjechać. W umowie zaś powiedziano, że w razie odmowy grania, strona płaci pieniądze jak za przegraną...
— Jedyna nadzieja nasza w Waszej Wysokiej Szlachetności, że nie odmówisz nam obrony i sprawiedliwym swym sądem rozwiążesz tak krzyczącą umowę wobec śmierci głównego winowajcy! — wstawił pokornie sekretarz.
Niłow nachmurzył się, zmarszczył krzaczaste brwi i milczał.
— Nic nie wiedziałem! Nikt mi nic nie powiedział!... Dzieją się w powierzonym mi kraju takie rzeczy, tysiące rubli przechodzą z rąk do rąk, a ja nic nie wiem... I kto to robi: moi właśni urzędnicy! — zagadał wreszcie.
Czerwone żyły nabrzmiały mu na skroniach, a dłoń zaczęła gniewnie stukać po kolanie.
— Wielka jest wina nasza! I obiecujemy na przyszłość nic już bez wiedzy Waszej Wysokiej Szlachetności nie przedsiębrać!... Tymczasem jednak prosimy o łaskę i ratunek... Te pieniądze i futra, wygrane przez Beniowskiego, właściwie są nasze, nie do skarbu więc powinny być zabrane, jeno oddane nam, prawym ich właścicie-