dziennej, wytartej i połatanej odzieży wprost z roboty, zmęczona, chmurna i podejrzliwa.
Beniowski powiadomił ich o rozmowie i o swej odpowiedzi marynarzom oraz strzelcom Chołodiłowa.
— Długo trzeba czekać! Wyda się!...
— Właśnie o to chodzi, żeby się przygotować... Gdybym im odmówił, uczyniliby jakie szaleństwo na własną rękę, coby wywołało dochodzenia i sądy i pomogło łacno nas wykryć... Nie było więc sposobu innego, jak wziąć ich pod swoją władzę i wpływ... Ponieważ jednak to są ludzie niesforni, niewykształceni, a są także wśród nich religijni fanatycy, nie taję, że grożą nam wielkie z ich strony niespodzianki; dlatego rozkazuję, aby od dziś każdy miał broń w pogotowiu opatrzoną i wyczyszczoną, brzeszczoty szabel pociągnięte odnowa o brusy, groty oszczepów odtoczone; też każdy niech ma parę pistoletów na doręczu i sześćdziesiąt ładunków... Kto tych rzeczy jeszcze nie nabył i uczynić tego nie ma za co, temu Chruszczow, nasz podskarbi, wyda potrzebną sumę, aby nie było żadnej wymówki... Proszę pamiętać, bo będę wymagał, sprawdzał ilość ładunków i oręża i ostro za nieposłuszeństwo karał... W razie alarmu na dwa strzały pistoletowe jeden po drugim, zbierać się zaraz zbrojno tutaj do szkoły...
Wśród grobowego milczenia zebranych dźwięczny głos Beniowskiego rozbrzmiał, jak spiż.
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/233
Ta strona została przepisana.
— 225 —