— Stiepanow Hipolit, kapitan...
— Sofronow, sekretarz gubernjalny...
— Skądżeś się między wojskowymi wziął?...
— Ha!... Los!... Nie ja wziąłem się, aie mnie wzięli!...
— Chwat!...
— Któż jeszcze?
— Kapitan Panow?...
— Czy nie Paweł Afanasicz, ożeniony z Morozową?...
— Właśnie!... Kto pyta?...
— Swojak twój! Łobaczow!...
— Grysza, tyżeś to!... Ot, gdzie los zgotował nam spotkanie!
— Wola Boga!...
— A gdzież Beniowski?...
— Ten tam z czarnemi wąsami!...
— Cuda o nim opowiadają!...
— Głowacz!... Chłop łebski!...
— Ach, gdyby was zostawiono w naszem mieście!...
— To nas mogą wysłać jeszcze dalej?
— A no tak!... Mogą was wywieźć do Niżnie-Kamczacka, do Wierchnie-Ostroga... na wyspy... Mogą osiedlić po ułusach!...
— Czy tam gorzej?...
— Rozumie się, że gorzej, chociaż i tu nie słodko... Głód, nędza, ucisk... Pracy żadnej, zarobków żadnych... pomocy znikąd!... Są tacy, co nieomal dwa tygodnie w miesiącu głodują... Szczęśliwy, który co dnia ciepłą strawę do gęby
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/27
Ta strona została przepisana.
— 19 —