Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/292

Ta strona została przepisana.
—   284   —

— Pójdę z nim!... Pójdę z nim na koniec, świata!... Byle mię tylko chciał!
Niłowowa wzruszyła ramionami i wyszła na korytarz posłuchać, co dzieje się w świetlicy męża: grzmot przekleństw i łoskot padających przedmiotów ucichł. Kobieta przeżegnała się i szepnęła:
— Bogu niech będą dzięki!... Byle tylko nie przyprowadzili go zawcześnie!
Gdy kozacy wpadli do szkoły, zastali u Beniowskiego Chruszczowa, żonę Kazarinowa, oraz kupców Iwana Biełycha i Oblaskowa. Przyjście kozaków rzuciło popłoch na zebranych, sam Beniowski nie mógł ukryć zaniepokojenia. Nie miał czasu zastanowić się, ani wydać rozporządzeń, tak naglili go do pośpiechu wysłańcy; zamienił jeno znaczące spojrzenie z Chruszczowym, a pani Kazarinowej powiedział, iż dołoży wszelkich starań, aby prośbę jej spełnić.
W drodze próbował dowiedzieć się, co się w Zarządzie stało i o co chodzi, lecz kozacy sami mało wiedzieli.
— Przyszedł z początku Sergjusz Mikołajewicz, potem pan zawołał panią, a potem panienkę... Krzyczał bardzo gniewnie... ale powodu nie wiemy... Albo to trudno o powód?... Powodów jest tysiąc dla chętnego człowieka!... — przekładał podręczny.
Gdy weszli do domu, zabiegła im w korytarzu drogę Marta Karłowna i szepnęła:
— Pamiętajcie, Auguście Samuelowiczu, nic