Nazajutrz Beniowski poprowadził towarzyszy całą gromadą do sekretarza.
Szli z początku znaną im już drogą, wraz z wyznaczonymi do przymusowych robót wygnańcami. Byli w dość trwożnem usposobieniu, dzięki oczekującemu ich spotkaniu ze słynnym z swej surowości sekretarzem, oraz z powodu nagłego, dziś rano ponownie powtórzonego, wezwania Beniowskiego do naczelnika kraju. Chruszczów starał się rozproszyć ich obawy:
— Pewnie czeka go reperacja jakiego cennego przedmiotu, albo kunsztownego instrumentu — mówił. — Wszyscy urzędnicy mają tutaj moc takiego rupiecia. Każdy przywozi z sobą dla rozrywki jakiś rarytas, który następnie zepsuty, leży bez użytku w lamusie i czeka zmiłowania Bożego. Takiem zmiłowaniem jest przyjazd nowej partji wygnańców. Gdyż nas tu mają za wszechmocnych, nieledwie za czarnoksiężników ze złotemi palcami. Nie należy nigdy odmawiać prośbie, przedewszystkiem dlate-