zawsze: ja stawiam, a wy gracie i, jeżeli się wam poszczęści, bierzecie piątą część wygranej!... Co?... Dobrze!?... Przecież nic nie ryzykujecie... za wszystko płacę — ja?... Co?... Zgoda?...
— Nie wiem, czy będę miał czas wobec tych lekcyj u Naczelnika okręgu!... — odrzekł z pewnem ociąganiem się Beniowski.
— Jakto! cały dzień uczyć będziecie i noc?...
— Noc nie, ale dzień!...
— Widzicie, a grają tu głównie nocami... Więc zgoda, co?
— Zaraz, zaraz, ale przedtem niech mi pan powie, jak to się tutaj robi, bo pojęcia nie mam!...
— Owszem, bardzo chętnie... Dobrze, żeście trafili na mnie, ja wszystko to wiem wybornie i nauczę was wyśmienicie, ale pamiętajcie umowę: piątą część wygranej dostaniecie... piątą część! Czy słyszycie!?
— Nie o to chodzi!... — odrzekł Beniowski i następnie długo wypytywał o warunki, w jakich tutaj gra się zazwyczaj odbywa, poczem zwrócił uwagę na to, że jest wygnańcem i że w razie dużej przegranej mogą poszkodowani mu dokuczać i czynić nawet na niego i na „samego pana komendanta“ złośliwe przed władzą donosy.
— Już myślałem o tem! — przerwał żywo kozak. — Powiem, że rodzic mój, wzięty w czasie wojny polskiej do niewoli, dużo waszej szlachetnej i potężnej rodzinie był obowiązany, że,
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/92
Ta strona została przepisana.
— 84 —