poddanego, za to, żem kraju własnego bronił, trzymano w kaźni, po tysiąc razy narażano na śmierć w turmie, w drodze, wreszcie zagrzebano żywcem w tym tu grobie!... Ładnie, że Aglaję za jej przekonania religijne wydarto mężowi, piętnowano i biczowano, wydano na łup chuci wszelkich zbirów i ostatecznie uczyniono nałożnicą tego wstrętnego... Worka Judaszowego! Co?... Nie, Chruszczów, przyjacielu, ty się mylisz; na ziemi żądzi zbrodnia nie dlatego, że ludzie są źli, ale dlatego, że cnota słaba jest i cura się miecza... I nie poto my tu spiski knujemy, narażając głowy nasze, aby tej garstce nicponiów cnotę naszą zaszczepić, lecz poto, aby ich samych wraz z ich wadami na wieki wytracić... Tak, wytracić!... Ich nic nie poprawi, jeno grób, oni już nasiąkli tem, co było i jest, i to dla nich jest dobre. W to oni wierzą i do tego się modlą!... Trudno, oj, trudno odjąć im tę wiarę i te ich zbrodnicze przyzwyczajenia... Ich można tylko pobić i zniszczyć! O większości mówię, nie o wyjątkach! — dorzucił ostro.
— Cóż więc zamierzasz?...
— Co zamierzam? Zamierzam przedewszystkiem wejść w tutejsze środowisko, w socjetę tutejszą, jeżeli wolisz... Poznam ich sposoby, zmącę ich zgodę, skorzystam z każdej ich słabostki i z każdej omyłki.
— Przysiągłem ci posłuszeństwo i spełnię, co każesz, ale... czuję do tego wstręt... niewiadomo, co z tego będzie!
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/96
Ta strona została przepisana.
— 88 —