Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/143

Ta strona została przepisana.
—   135   —

Żeby było ludno, gwarno, wesoło... Och, lubię ja te szlichtady!... Pamiętam w Petersburgu...
Zanosiło się na długie opowiadanie, na szczęście na progu świetlicy pojawił się naczelnik na mocno niepewnych nogach i kazał się prowadzić do sypialni; podchwyciły go więc niewiasty pod ręce, a zwolniony Beniowski wyszedł pośpiesznie na ganek.