Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/182

Ta strona została przepisana.
—   174   —

działem, że to Kuźmianka. Jest tu taka córka kozaka Kuźmy, lekkich obyczajów dziewczyna... Bo przecież Czurin wie, że jestem kawalerem, a inna nie pojedzie... Wszystko więc się gmatwa... wisi na włosku... Nowosiłow chytra bestja, widzi skroś ziemię... Zazdrosny, kat... szkoda, że nie mogę ukręcić mu łba przed odjazdem. Trzyma nieszczęśnicę za siedmiu zamkami i takim ją strachem napawa, że od zmysłów odchodzi biedaczka, gdy przypuszcza, iż może się wydać... Nie chciała się zgodzić... Musiałem jej powiedzieć, że ty całą sprawę prowadzisz, wtedy dopiero...
— Zupełnie niepotrzebnie! Ale stało się... Biegnij więc do twego Czurina i zrób tak, żeby był u mnie dzisiaj wieczorem...
— Biegnę!... Boże mój, jakże się wszystko plącze! Zdaje się czasem, że nigdy nie dojdziemy do końca...
— Eh, Kuzniecow, Kuzniecow! Miałem ciebie za najdzielniejszego!...
Kupiec zamyślił się znowu.
— Ha, może i jestem!... — odrzekł bez cienia przechwałki. — Tylko, widzisz, nie każdy jest taki jak ty... doszły!... I odrazu mu wszystko do głowy przychodzi!... Ja muszę się namyślić... A może to i lepiej, bo, gdyby takich jak ty było więcej, światby się zawalił!
Uścisnął Beniowskiego za rękę, czapkę na uszy wsadził i ruszył ku drzwiom.
Po obiedzie uprzedził Beniowskiego przez