umyślnego, że Czurin niebawem przyjdzie. Beniowski kazał Jędrzejowi nastawić samowar i przygotować herbatę, a na straży postawił spiskowców, żeby doń nikogo w tym czasie nie puszczali prócz Czurina i żeby im nikt nie przeszkadzał.
Wpół godziny potem zatrzymały się przed szkołą sanki i Czurin dość nieśmiało wszedł na schody ganeczku. Beniowski ukazał się w sieni i, po krótkiem wzajemnem zapoznaniu się, zaprosił gościa do świetlicy.
Przybyły był średniego wzrostu szczupławy blondyn z twarzą jednostajnie ogorzałą, z jasnemi oczami i rzadkim jasnym, jakby wypłowiałym zarostem. Usiadł na brzeżku krzesła, trzymając w ręku swój marynarski kapelusz i, po kilkakrotnem chrząknięciu, zaczął cichym głosem:
— Wybaczy pan, że choć nieznajomy, ośmielam się nachodzić szanownego pana, lecz powiedziano mi, że ma pan do załatwienia jakoweś interesa i zakupy w Ochocku... Będąc komendantem okrętu „Ś-go Pawła i Piotra“, rad jestem, iż mogę ofiarować panu swą pomoc w sprawie tak ważnej dla ogółu, jak założenie pierwszej rolniczej w tym kraju kolonji... Wszelkie polecenia z największą pilnością wykonam i z największą też ochotą... Mogę czcigodnego pana upewnić, że...
Zakończył jednym tchem, śpiesząc się i plącząc w widocznie przygotowanej przemowie.
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/183
Ta strona została przepisana.
— 175 —