Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/185

Ta strona została przepisana.
—   177   —

— Ha, ha! — roześmiał się Czurin. — To prawda: w obrotach samej nawigacji!...
Na pięknej chińskiej tacy lakowej wniósł Jędrzej wspaniałą zastawę do herbaty, słodycze, ciasta, cukrzone owoce. Nieśmiało brał Czurin grubemi palcami cieniuchne porcelanowe filiżanki, pełne aromatycznego płynu, niezręcznie nabierał małemi srebrnemi łyżeczkami konfitur z kryształowych słoików.
W tym czasie Beniowski opowiadał swobodnie jakąś przygodę ze swej żeglugi po morzu Niemieckiem.
Suto dolany do herbaty rum rozwiązał wreszcie usta gościowi. Zaczął zająkliwie uskarżać się na zawiść i niesprawiedliwość ludzką, jako to mu niby przyjaciel, kapitan Lewaszow, podstawił nogę w Admiralicji i, zwalając własne winy na niego, oskarżył go o zbuntowanie załogi na okręcie „Św. Katarzyny“, gdzie Czurin służył za pomocnika kapitana w czasie wyprawy 1769 r.
— Nawet świadków fałszywych postawił, najgorszych pijaków i nicponiów z pośród majtków wyszukał i podkupił... A wcale tak nie było... Przeciwnie, ja odrazu dowodziłem, że okręt chyli się i jest w niebezpieczeństwie rozbicia, bo balast został przez niego, przez Lewaszowa, który był drugim pomocnikiem, źle załadowany... w pijanym stanie. I właśnie z tego poszło rozbicie statku na barze rzeki Bolszej i śmierć kapitana Krewicyna, zmytego przez fale. Ale on dowodzi,