Dopiero pod wieczór wrócił do siebie Beniowski.
Natychmiast zjawił się u niego Chruszczow z dwoma uzbrojonymi spiskowcami i zażądał niezwłocznie udania się na zebranie.
Chłodne zachowanie się Chruszczowa i obecność zbrojnych zastanowiły Beniowskiego.
— Bardzo dobrze, żeście zwołali zebranie, ale... cóż się tam stało nowego?
— Mam zakaz rozmawiania z tobą w tej sprawie. Na zgromadzeniu dowiesz się o powszechnych zarzutach i zamiarach!... — odpowiedział poważnie Chruszczow.
W izbie Chruszczowa było pełno ludzi; wpływowsi wygnańcy siedzieli dookoła stołu na ławach, inni kupili się po kątach, złowrodzy, ciemni, ledwie widzialni w słabem, czerwonem świetle gorejącego u ściany łuczywa. Tu i tam lśnił krwawo oręż. Pośrodku stołu leżały dwa pistolety i stał kubek pełny napoju; zbrojna w muszkiety straż pilnowała wejścia.