łowie, oficerowie i żołnierze, tylekroć zwyciężani przeze mnie, z którymi po skończonej batalji zawsze obchodziłem się po ludzku?... Co uczynili, zapytam?... Oto ociekającego krwią cisnęliście w srogie więzienie, w ciemnicę bez światła i powietrza, gdzie w nieopatrzonych ranach moich lęgło się robactwo i pleśń... gdzie jedynym głosem, jaki dochodził mię poprzez grube mury, był brzęk łańcuchów i jęki katowanych przez was mych współbraci... Mało tego, dla większej mej udręki, jeszcze okaleczałego i słabego wywlekliście w łańcuchach na plac i kazaliście mi przyglądać się kaźni moich walecznych, szlachetnych żołnierzy, bitych przez was aż do śmierci kijami, piętnowanych rozpalonem żelazem, szarpanych obcęgami przez siepaczy za nozdrza, policzki i piersi, zato jedynie, że nie chcieli wam na wierność przysięgać, że byli dobrymi synami nieskończenie pokrzywdzonej ojczyzny... A gdym i ja odmówił przysięgi, cóżeście uczynili ze mną?... Czyż wasz pachołek... i... mnie... — ciągnął urywanym głosem — czyż mnie... wycieńczonego chorobą i więzieniem, jako widmo... nie bił... ażem padł bez zmysłów?... Rzucono mię następnie, jako krwawy łachman do żelaznego pudła i powieziono o tysiąc mil bez względu na szalone zimno, na brak odzieży, na niewygody, na litości godny stan mój, wywołany przez dodanie nowych ran do niezgojonych blizn starych... I takich jak ja znajdowałem wszędzie po drodze tysiące... Za-
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/201
Ta strona została przepisana.
— 193 —