Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/219

Ta strona została przepisana.




XXXIX.

Tegoż ranka, jeszcze sekretarz Nowosiłow z Izmaiłowym nie skończyli śniadać, jak wszedł do nich niespodzianie Beniowski. Zdziwiony gospodarz dał natychmiast znak siostrzeńcowi, żeby sobie poszedł, i zaprosił grzecznie do stołu wygnańca.
— Jakiż powód sprowadza was, czcigodny Auguście Samuelowiczu, do mnie w tak rannej porze!...
— Sprowadza mię skarga. Krzywda nam się stała i właśnie ze strony blisko ciebie stojącego człowieka... Wczoraj wieczorem twój krewny, niejaki Izmaiłow, wpadł do narzeczonej przyjaciela naszego Kuzniecowa, zelżył ją bez żadnego powodu i nawet pobił...
— Narzeczonej Kuzniecowa?... — powtórzył ze szczerem zdumieniem urzędnik. — Któż ona jest?... I z jakiej to racji?...
— Jest to siostra sierżanta Kuźmina, a powód ten, że obaj się mają ku onej dzierlatce, jak to często bywa na świecie. Nie mieszałbym się