Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/223

Ta strona została przepisana.
—   215   —

prasza, lecz musi pójść się ubierać, aby następnie udać się do kancelarji, gdzie przeprowadzi śledztwo.
Beniowski mocno zamyślony poszedł wolno przez miasto na plac przed cerkwią, gdzie miał spotkać się z Chruszczowym. Istotnie ten już nań czekał.
— Wszystko załatwione. Byłem u Kuźmianki i kazałem jej zeznać, jakeś powiedział, uprzedziłem również Kuzniecowa.
— A list do Stiepanowa przejęliście?...
— Oto jest!... Skończony łotr!... Lękam się, że tym razem będziemy musieli z nim skończyć.
— Przyjacielu, gdzież twoja dawna filozofja? Szafujesz śmiercią, jak miłosierdziem! Nie wyjmuj listu, aż skręcimy w zarośla...
Dopiero gdy znaleźli się sami na błyszczącej od kałuż wody drodze, gdy przejrzeli na wsze strony przezroczystą, ledwie ledwie zielonym puchem pokrytą gęstwinę i przekonali się, że nikogo niema wpobliżu, Beniowski przyjął podany list, rozwinął go i odczytał półgłosem:

„Nie tajne nam jest niegodziwe z tobą postępowanie okrutnego waszego herszta, któregoście sami sobie za dowódcę wybrali. Los twój do żywego nas porusza, tem bardziej, gdy uszu naszych dochodzi, że i niebezpiecznie chorujesz, i więźniem jesteś. Korzystamy z niniejszej wydarzonej pory, iżbyśmy cię zapewnili, żeśmy gotowi oswobodzić cię z więzów i z hazardem na-