Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/245

Ta strona została przepisana.
—   237   —

nieważ główny ptaszek w rządowym znajduje się lokalu, żądam natychmiastowego przytrzymania go i gorącego nad nim śledztwa! Oto list, jaki otrzymałem w tym przedmiocie dzisiejszego rana!
Tu podał Niłowowi nowy list z drogi od Izmaiłowa, w którym ten nietylko ponawiał swoje oskarżenia, lecz wskazywał na Boskarewa i na Ziablikowa, jako na świadków.
Zmieszał się i spochmurniał naczelnik, ale Beniowski, nie tracąc ani na chwilę spokoju, zaproponował, aby stało się zadość żądaniu sekretarza, żeby wezwano natychmiast podanych przez Izmaiłowa świadków, a on zaczeka w sąsiednim pokoju na ich zeznania, aby ponieść karę, jeśli wina jego się potwierdzi.
— Wiadomo jest wszystkim, iż Stiepanow oddawna przysięgał mi zgubę, a i to nikomu nie tajno, w jak ścisłej z Boskarewym i Ziablikowym żyje on przyjaźni. Jakkolwiek więc świadkowie, na których szanowny Sergjusz Mikołajewicz powołuje się, są dla mnie nienawistni, zgadzam się na nich, aby raz koniec położyć potwarzom, które rząd niepokoją i grożą wszystkim moim pokojowym i kulturalnym planom!...
— Owszem, owszem!... Ale niech jednocześnie sprowadzą tu kata, żeby szczerą prawdę tym krętaczom i zbrodniarzom z wnętrzności wyrwał!... — srożył się sekretarz.
— Poco zaraz kata!? Tybyś wszystkich katował, wiadomo!... Jak nie dadzą należytych od-