nosa nie wychylał z fortecy; splądrowano jedynie mu dom, zabrano papiery, uprowadzono Agafję. W drodze powrotnej udało się też podjazdowi schwytać Izmaiłowa, pisarza Sudejkina i głównego kamczadalskiego „taju“. Agafję przyłączono do zamkniętych w sypialni Beniowskiego kobiet, a zakładników zbadano, związano i wtrącono do lochu, gdzie mieścił się skład solonych ryb, tranu oraz innej żywności.
Z otrzymanych wieści należało wnioskować, że napad odłożony został na dzień, że urzędnicy ściągają wciąż do fortecy kozaków, uzbrajają mieszczan i Kamczadalów.
Beniowski kazał części swej załogi położyć się spać, a sam rozmawiał cicho z Chruszczowym, oglądając pilnie przedstawiony przezeń rysunek.
— Mam nadzieję, że przez dzień jutrzejszy jeszcze przetrzymamy. Udamy, że się niby chcemy tutaj bronić!... Wtedy ściągną wszystkie siły do miasteczka, rozumiejąc, że jesteśmy w położeniu bez wyjścia, że wcześniej czy później albo siłą, albo głodem, albo zdradą, nas wezmą, wobec tego, że nic przedsiębrać nie śmiemy. Tak uśpimy ich czujność i na pewno o Czekawce i baterji pod latarnią zapomną. Wtedy niespodzianym napadem łatwo zabierzemy tamtejsze składy rządowe oraz redutę... — dowodził Beniowski.
— A jeżeli wezmą nas szturmem?... Mają armaty!... — zauważył ostrożnie Chruszczow.
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/258
Ta strona została przepisana.
— 250 —