Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/35

Ta strona została przepisana.
—   27   —

dwoje ma się za łaską Boga i mojem pozwoleniem niedługo pobrać...
Tu kiwnął głową w stronę córki i Beniowskiego.
— Nie wcześniej to jednak nastąpi, aż nadejdzie od gubernatora irkuckiego nominacja pana młodego na oberpolicmajstra Kamczatki, na który to urząd przedstawiłem go...
Radość gości nie miała granic, wszyscy na wyścigi szli z kieliszkami trącić się najpierw z rodzicami, a później z narzeczonymi. Nastazja, cała w ogniach, dziękowała na wszystkie strony, ściskając tajemnie pod stołem rękę ukochanego.
Lecz ten był smutny i skąpy w uśmiechach. Nawet gdy na wniosek kupca Rybnikowa miejscowi obywatele uchwalili zebrać składkę na wiano dla młodych i posypały się niezwłocznie dość duże sumy na ręce kupca Biełycha, obranego prezesem komisji składkowej, troska nie znikła z pięknej twarzy wygnańca.
— Co ci jest, synu, gdyż sądzę, że tak pozwolisz mi ciebie od dziś nazywać!? — zwróciła się do niego pocichu pani Niłowowa.
— Mamo, on taki smutny, jakby to był pogrzeb!... — szepnęła Nastazja, opierając się na ramieniu narzeczonego.
— Myślę, droga Marto Karłowno, o towarzyszach, z którymi przeżyłem tyle czasu, zaznałem tyle biedy, przebyłem tyle drogi w trudach i niebezpieczeństwach, a którzy pozostają wciąż