rozerwało jego przykre myśli. Miał już dość tego wszystkiego i marzył o rychłym wyjeździe z gubernatorem, spodziewając się, że w drodze trochę wytchnie od tych wszystkich brudów i intryg. Zawiódł się jednak srodze, gdyż po obiedzie wezwał go znowu do siebie naczelnik przez umyślnego i kazał uprzedzić kupca Kuzniecowa, który podjął się dostawy podwód, aby przygotował więcej psów i sani, gdyż sekretarz i komendant również z nimi jadą.
— A z nami... szachownica!... — dodał znacząco Nowosiłow.
— Ha, ha!... Właśnie... ona!... — roześmiał się setnik.
— Cobyśmy tu bez ciebie robili, Auguście Samuelowiczu!... — dowodził słodziuchno sekretarz, nie spuszczając błyszczących oczek z pochmurnej twarzy wygnańca.
— W Awaczyńsku, w Wierchnim, w Niżnim są jeszcze osoby, co nie poznały ostrości twego umysłu i płoną ochotą starcia się z nami!... — rozwodził się setnik.
— Myślę, że twój Kuzniecow zdąży jeszcze wszystko urządzić. Zapowiedz mu, że chcę wyjechać najpóźniej pojutrze, aby uniknąć w powrotnej drodze złej sanny!... — rozkazywał naczelnik.
Beniowski skorzystał z pretekstu, aby się wymknąć.
Tej nocy odbyło się w szkole ostatnie zebra-
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/39
Ta strona została przepisana.
— 31 —