z Kuzniecowym i polecić mu wysłanie umyślnego do miasta.
— Niech się zobaczy z naszymi i dowie się, czy co nie zaszło?... Zawsze lepiej naprzód wiedzieć!...
— Zapewne, zapewne!... — zgodził się Kuzniecow. — Choć nie wiem, coby się stać mogło!
Gdy tak rozmawiali, zbliżył się ku nim Kamczadal w podróżnem ubraniu i zapytał, czy nie wiedzą, kiedy naczelnik wstanie.
— A co takiego? — Mam mu oddać ważny list od pewnego wygnańca, który dla nagłej słabości nie mógł tu osobiście stanąć!
— Oddaj list temu tu panu, to jest sekretarz naczelnika. On mu list doręczy! — odrzekł Kuzniecow.
Beniowski ledwie okiem rzucił na kopertę, drgnął i pobladł, gdyż poznał pismo Lewantiewa. Wszedł natychmiast do jurty Kuzniecowa a Kamczadala kazał nakarmić, obdarować i odesłać niezwłocznie z powrotem.
Otworzywszy list, wyczytał, że Lewantiew umyślnie wyjechał z Niżnie-Kamczacka, aby dogonić gubernatora. W drodze wszakże zasłabł nagle, schwycony ostrą kolką. Wysyłał więc zamiast ustnego doniesienia pisemne o spisku wygnańców, o roli Beniowskiego, o zebraniach, naradach; przyczem podawał cały szereg nazwisk sprzysiężonych, oraz miejsca, gdzie ukrywają broń i amunicję.
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/46
Ta strona została przepisana.
— 38 —