Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/57

Ta strona została przepisana.
—   49   —

— Zamiast niepotrzebnych sądów i swarów, niech Stiepanow poprostu powtórzy przysięgę...
Spiskowcy rozstąpili się, czyniąc puste miejsce przed wezwanym; ten milczał, blady, z oczyma utkwionemi w ziemię; wreszcie podniósł wzrok gorejący i utkwił go w Beniowskim.
— Tak?... Dobrze! Więc powiem!... A komuż to mam przysięgać!?... Temu drabowi, który wszystkich nas, świat cały uwodzi jedwabnemi słówkami, budując powodzenie osobiste na powszechnem omamieniu?... Nie, tej przysięgi nie uczynię!... Nie jestem szaleńcem!... Gotów jestem życie przynieść w ofierze sprawie ogólnej, ale kropli krwi nie obowiązany jestem oddać na widzimisię jakiegoś tam awanturnika!... Mówi, że jest hrabią, że jest generałem, magnatem i bogaczem, ale jakie mamy nato dowody prócz słów jego własnych?... Czem poświadczył pokładane w nim zaufanie? To, co uczynił, każdy z nas uczynić w stanie. Że ogrywa kupców?... To czyż o mało w ten sposób nie wydał nas wszystkich i nie naraził nas na zgon haniebny od otrucia!?... Wzbudził powszechną ku sobie nienawiść i stąd to a nie skądinąd płynie zdrada, której nic nie wstrzyma, gdyż płynie ona z małej ku niemu ufności... Kto zresztą wie, kto wie, jakie pobudki skłoniły go do zabójstwa Lewantiewa? Może nieboszczyk przejrzał go i odmówił mu posłuszeństwa, jak ja, albo może zechciał Beniowski zawładnąć i jego majątkiem, jak zawładnął majątkiem Kazarinowa!...