zdobyć potrzebny nam statek, o czem właśnie chciałem dziś mówić... Wyprowadźcie Stiepanowa.
— Czy wypuścić go... żeby sobie poszedł? Czy zatrzymać w lochu?
Beniowski chwilę pomyślał.
— Nie. Do czasu zamknijcie go w lochu a potem niech Panow zatrzyma go w swojem mieszkaniu pod pilnym nadzorem. On odpowiada za jego postępki, on i Winblath...
— Dlaczegóż ja?... — spytał Szwed.
— Dlatego... że jesteś z nas... najspokojniejszy! — roześmiał się Beniowski.
Wyprowadzono Stiepanowa, poczem obrady przybrały bieg łagodniejszy. Radzono nad środkami zapobiegawczemi osłabieniu karności i wzajemnej życzliwości wygnańców, czego skutkom przypisywano coraz częściej ujawniające się zdrady. Postanowiono zgromadzić wszystkich znowu na jakiś czas do wsi, aby wzmocnić ducha przez wypływ osobisty, nie puszczać nigdzie wątpliwszych, choćby przyszło ich żywić w ciągu pozostałych paru miesięcy. Po obliczeniu okazało się, że spiskowców jest z górą sześćdziesięciu, że każdy z nich posiada muszkiet i długi nóż, mogący zastąpić w walce szablę, że w magazynie znajduje się szesnaście par pistoletów, trzydzieści sześć siekier, sto dzid i koło tysiąca ostrych naboi, że palisady dookoła szkoły, dostatecznie wzmocnione i zaopatrzone w ukryte przed niewtajemniczonem okiem
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/69
Ta strona została przepisana.
— 61 —