Jeszcze Beniowski rozmyślał nad listem, co ma czynić, gdy wszedł kupiec Krasilnikow i po długiej okolicznościowej rozmowie ofiarował Beniowskiemu 200 rubli kozubalca, byle ten wyrobił mu jedyne prawo dostarczania przyszłej rolniczej kolonji wygnańców wszystkich potrzebnych towarów i wiktuałów.
— Dwanaście tysięcy rubli kaucji natychmiast w kancelarji złożę, że towary będą dobre, słusznej wagi i miary, oraz wydawane bez zwłoki!
— Daruje pan, iż sam dać odpowiedzi nie mogę, gdyż ten ważny interes dotyczy wszystkich... Muszę więc propozycję pana na ogólnem zebraniu przedłożyć... Uczynię to natychmiast... Właśnie mamy odbyć naradę! — mówił z pewną niecierpliwością Beniowski.
Kupiec ani myślał wychodzić. Rozwodził się długo i szeroko o potrzebach rolniczej kolonji i o wielkich zyskach, jakie ona osiągnie z porozumienia z nim, Krasilnikowym.
— Inni was obedrą. Mnie przedewszystkiem chodzi o usługi ojczyźnie. Weźmy naprzykład siekierę: to się zawinie, to wyszczerbi, to stępi łatwo i trzeba odrywać się od roboty, by ją na brusie pociągnąć...
— Ależ tak, tak! Bardzo słusznie!... Jesteśmy pewni, że pan dostarczy nam doskonałych cieśli i kowali. Niezmiernie się nam przydadzą!... Niech pan zabierze pieniądze i pośpieszy zamó-
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/74
Ta strona została przepisana.
— 66 —