się wielce gładkim, światowym kawalerem i nieodmownie sekundował mu przy puharze; rozweselona pani Niłowowa miała wciąż z obu swych stron Beniowskiego i Chruszczowa, opowiadających zabawne historyjki ze stołecznego życia, a Nastazję oblegał rozpłomieniony Stiepanow.
Przesiedzieli tak do dnia, gdyż podochocony naczelnik nie chciał wracać do domu. Dopiero gdy siny świt, lejąc błękitne smugi tężejącej światłości w komnatę, przepłoszył cienie, przygasił żółte płomienie świec, uwydatnił bladość zmęczonych twarzy oraz pustość opróżnionych gąsiorków, dźwignął się Niłow na niepewnych nogach. Obudzono śpiącego na ławie Grzesia i kazano zajeżdżać saniom. Ponieważ odurzony ostatecznie Niłow potrzebował podtrzymania i pomocy, siadł z nim razem zamiast Grzesia Beniowski a chłopak stanął ztyłu na płozach za siedzeniem matki i siostry.
Szczęśliwie dojechali na miejsce i wprowadzili przy pomocy służby naczelnika do sypialni. Gdy Beniowski wychodził, zatrzymała go Nastazja.
— I mnie się trochę należy, Auguście Samuelowiczu, tem bardziej, że zdaje się dobrze spełniłam wasze polecenie.
— Pani jest zawsze dobrotliwą nad wyraz istotą...
— Nie o to chodzi!... Wiem, że Stiepanow was nienawidzi... dziś wiem nawet dlaczego!
Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/81
Ta strona została przepisana.
— 73 —