Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/9

Ta strona została przepisana.




XXIII.

Gdy wepchnięto Beniowskiego do celi więziennej, chwilę stał przy drzwiach, aby oswoić oczy z panującym tam zmrokiem. Więźniowie poznali go natychmiast.
— Beniowski!... Pan Beniowski?... Co się stało!?
— Chodź, chodź!... Dawno czekamy na ciebie... Ale przedtem coś niecoś ofiaruj na majdan... na sierocy nasz majdan więzienny... Bogacz jesteś przecie!...
— Daj czerwońca!... Albo tę kurtkę lisią, w którą odzian jesteś...
Ogromny kozak z twarzą opoja, z wyrwanemi, jak u ostatniego szelmy, nozdrzami zbliżył się do Beniowskiego i ujął poufale za róg jego kaftana. Beniowski dłoń jego z niechęcią odsunął.
— Cóż to, nie znasz prawideł więziennych? Dawnoś to nas porzucił? Co!? — spytał ochrypłym głosem kozak.
— Dajcie mu spokój! Zapłacę za niego, je-