bułki kolorowej zwieszały się z pułapu. A-bej wziął księgę rodzinną z tego stołu i przeniósł na inny, większy, pośrodku pokoju.
Wszedł wreszcie ojciec. A-bej schylił się przed nim w głębokim ukłonie, poprawił warkocz i włożył atłasową czapeczkę. Wkrótce przed ołtarzem zebrała się cała rodzina, przyszedł sługa; mężczyzni rozpuścili na plecach świeżo splecione warkocze i nakryli głowy czapeczkami, kobiety, młode i stare, pięknie i wysoko upięły włosy ogromnemi szpilkami i ubrały je kwiatami. Zapalono w świecznikach kolorowe świece z wosku roślinnego i małe trociczki »wonności jednej godziny«. Niebieskawy dym popłynął cienką wstęgą ku górze, owiał podłużne, rzeźbione z ciemnego drzewa tabliczki z imionami przodków, czerwone wstęgi papieru, jaskrawe, koliste wachlarze i złote, pionowe napisy. Juań przykląkł, pochylił się i czołem dziesięćkroć o ziemię uderzył; zebrani uczynili to samo.
Gdy następnie wstał Juań i zbliżył się do otwartej na pierwszej stronicy księgi rodzinnej, zdawał się być więcej, niż zawsze, wzruszony.
— Przeszłym razem przeczytałem wam życiorys niepokalanej pamięci ojca mego, a waszego dziada... My żyjemy jeszcze... Znów więc zacznę od początku księgę naszego dziedzictwa...
Wziął w rękę stare, wyblakłe kartki, niezgrabnymi chłopskimi pokreślone znakami, i czytał:
W roku trzecim panowania bogdychana[1]
- ↑ Tytuł cesarza chińskiego.