Może bóg Gromu rzuci pioruny na złych drapieżników i znikną, jak zła mara...
Ale noc cicha, ciepła wisiała na zewnątrz i przenikała do domu przez szerokie okna. Małżonkowie nie spali. W ciemnościach przewracali się na łożach swych. Drewniane wezgłowie Da-nian opłynęło łzami. Wreszcie Juań trącił ją w piersi:
— Wstań, zapal światło i nasyp worek ryżu!
Uniosła się i cicho, jak widmo, przeszła mimo pokoi dziecinnych do odległej śpiżarni. Juań liczył tymczasem miedziane sapeki[1] i nizał je na sznurek. Rok był ciężki, więc nie mógł dać wiele pieniędzy synowi. Zresztą na wojnie żyją ludzie z rabunku.
Ryż i pieniądze złożyli na stole ofiarnym obok księgi rodzinnej i wrócili do siebie. Kobieta uchwyciła w objęcia głowę męża. Bez słów siedzieli w ciemnościach, wsparci o siebie, nasłuchując, rychło dźwięki zwiastują zbliżający się ranek.
Wreszcie zmrok siwy zakradł się w głąb domu. Wkrótce potem usłyszeli kroki A-bej. Wszedł do głównej, rodzinnej komnaty i czas jakiś tam bawił; słyszeli, jak odsuwał drzwi zewnętrzne. Następnie wszystko umilkło, i szmer jego kroków, i nawet oddech... Potem... zabrzęczały sapeki... i znowu cicho... Usłyszeli kroki jego ostrożne bliżej... podchodził ku ich drzwiom... Zdawało im się, że lada chwila wejdzie. Ale on zatrzymał się
- ↑ Sapek — drobna moneta chińska; 5 sapeków idzie na jeden grosz; mają pośrodku dziurkę dla noszenia na sznurku.