Ależ tutaj grożą ci te same męty tylko w dodatku... cudze!
Wolę zginąć z cudzych rąk. Prócz tego wątpię bardzo, czyby dziadzio wytrzymał podróż końmi aż do Warszawy. A zatrzymać się gdzieś po drodze, to znaczy czekać na to samo, co tu, tylko w obcem miejscu, w gorszych warunkach. Nie, wolę zostać u siebie! Zresztą, Warszawa podobno również niezupełnie pewna; mówią nawet, że lada dzień może być wzięta...
Kto mówi? Nie wierz!... Kłamią! To się nie stanie!...
Ja też nie wierzę, chociaż... różne już a tak nieprawdopodobne rzeczy zdarzyły się w tych okropnych czasach... Wszystko się chwieje i wali...
Nadzieja jedynie w Bogu!
Dokąd więc uciekać?!... Chyba zagranicę... bo i jaka różnica?!... Nie, Stachu, trzeba już trwać, gdzie postawił nas los... Jedź, kochany, nie zwłócz dłużej. Byłabym w rozpaczy, gdyby z mego powodu... Drżę na samą myśl, że mogą nagle wpaść, zabić cię, zabrać do niewoli...