Brać, schować, a potem nazad oddać!
Ja bo tam myślę, że lepiej wcale nie brać. Bo jak się raz weźmie, to potem różnie bywa... Co cudze, to cudze! A jak wszyscy zaczną drugim brać, to nikomu nic nie zostanie — wszystko zabierze złodziej!
Ja się tam nie boję; u mnie nic nie zabierze, bo nic nie mam!
A może lepiej, proszę dziedziczki, jeszcze wszystko zaraz duchem na wozy ładować, babę i dzieciaki na wierzch posadzić, chudobę gnać i dalej, hajda, od tych łupieżników!?
I dalej co?... Widzieliście, co się dzieje na szosie? Jakie tam zatory wozów? Jaki tam rejwach, kłótnie, bijatyki, stłoczenie głodnego bydła?
Ano tak!
A im dalej, tem gorzej. Jeżeli nawet przebrniecie przez ten tłok, to dokąd schronicie się? Tak w polu na deszczu, na wietrze i niepogodzie — zmarniejecie. Dzieciaki i kobiety pochorują się, głodu zażyjecie, bydło pomarnujecie. Porozkradają je wam.