Strona:Wacław Sieroszewski - Bolszewicy.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.
WOJCIECHOWA

Ale przedtem niech odda parasolkę, bo to panina!

(podchodzi i wyrywa parasolką z rąk zdumionego Gułaja)
SYPNIEWSKI (łagodnie)

Istotnie, towarzyszu, oddajcie tę zabawkę, poco ona wam?... Rączka z bronzu, wcale nie złota!... Lepiej zbierzcie ludzi i każcie przyrządzić kolację. Niech zaprzestaną rabunku! Wkrótce zjeżdża tu komisarz wojenny, oraz czerezwyczajka. Telefoniści niech zakładają telefony tu, w tym pokoju! No, rozkaz!... Marsz!

GUŁAJ (niechętnie)

Krzywda się tu nam dzieje! Ani grosza pieniędzy w takim bogatym domu i parasolkę nawet zabrali!... Tfu! Też czasy!...

MORSKA (do Wojciechowej)

Idź do kuchni i zajmij się zaraz kolacją!

SYPNIEWSKI (do Morskiej)

Wyślę zaraz ordynansów do żołnierzy, żeby zaprzestali rabować, a pani niech każe iść z nimi służącym, żeby poodbierały rzeczy!...

(zwraca głowę do dwóch stojących poza nim przyzwoiciej ubranych żołnierzy i mówi:)

Idźcie z dziewczętami, przypilnujcie, żeby zrobiły porządek w pokojach i przyszykowały mieszkanie oraz gorącą kolację dla mnie i dla towarzyszy: Razina, Sofii Abramowny, Sarnowskiego. Zaraz tu będą!

(Zosia, Wojciechowa, Marcinek na dany przez Morską znak wychodzą na prawo, za nimi idą bolszewiccy ordynansi).