Ta strona została uwierzytelniona.
SONIA
(wkładając bukiet do kryształowej wazy na fortepianie)
Tak będzie ładnie... Nieprawda, Felo, co?... Postawić je na stole...
(przenosi kwiaty i stawia pośrodku stołu)
SYPNIEWSKI
Nie, nie!... One wyłącznie dla Ciebie, postaw je na tualecie...
SONIA
(przenosi bukiet na tualetę, obraca się, zbliża się do Sypniewskiego, zarzuca mu ręce na szyję i przytula się doń.)
Więc... kocha? Siadaj... Chcę, żebyś mię popieścił!
(ciągnie go w stronę łoża)
SYPNIEWSKI
(z lekka uchyla się, siada ciężko na fotelu, Sonia sadowi mu się na kolanach i przegina lubieżnie przez ramiona. Sypniewski robi dłonią poza jej plecami gest rozdrażnienia i niechęci, jakby ją chciał powstrzymać, jednocześnie mówi:)
Drzwi otwarte, Soniu, jeszcze nas kto zobaczy!
SONIA
A niech zobaczy!... Czyż nie wiedzą? Czyż nie jestem wolnym człowiekiem... Pluję na ich opinję... Wszystko fałsz!... Co piękne, musi być szczere i otwarte... Nie mamy się czego wstydzić rzeczy naturalnych...
SYPNIEWSKI
Zapewne, lecz są okoliczności... bardzo...
SONIA
Pieść mię!... Nic niema... Widujemy się tak rzadko