Strona:Wacław Sieroszewski - Brzask.djvu/218

Ta strona została przepisana.


X.

Byterchaj teraz dopiero poznała, co to jest mieć towarzysza. Mały »Byś« był taki zabawny, kiedy nie chciał przejść przez wysoki próg jurty i trzeba go było podsadzać, tak niezgrabnie przebierał węzłowatymi goleniami, że śmiech mimowoli wybiegał na usta. Pomysły miewał najrozmaitsze i zawsze nieoczekiwane. Ni z tego ni z owego zaczynał bokiem kręcić się młynka dokoła dziewczyny i ciągnąć za sznurek, na którym wiodła go do wodopoju. Musiała więc i mała jego pani kręcić się w miejscu, jak fryga, a rozpuszczone jej włosy wzlatały do góry, jak krucze skrzydła. Były to, jak i dawniej, jedyne rzeczy, które na niej od ruchu wzlatywać mogły, gdyż koszulinę — piękną, niebieską koszulinę, z różowym karczkiem i czerwonemi wstawkami na ramionach — zdjęła zaraz po powrocie i schowała »na święto«.
Miał też Byś, prócz wielu innych, jedno jeszcze, niezwykle romantyczne i godne zastanowienia przyzwyczajenie. W czasie najgwał-