Ta strona została przepisana.
nie odbijała, już ogni. Majaki mdło płonęły wzdłuż brzegów. Meteory parostatków przelatywały przygasłe i pobladłe. I nasz parowiec też ucichł i owinął się w przejrzyste senne obsłony. Tylko koła bez przerwy uparcie tłukły o wodę i sternik stał w swej kryształowej budce w seledynowych potokach elektrycznego światła, z rękami na kole rudlowem, nieruchomy, zapatrzony w dal, jak posąg uwagi. Lecz i on nie wiedział, gdzie jest i co ma przed sobą, płynął od znaku do znaku.
Warszawa, marzec 1899 r.