Strona:Wacław Sieroszewski - Brzask.djvu/54

Ta strona została przepisana.

swojski. Każde drzewo to niby wyraz, a wszystkie je znamy. Ale wydane przez ziemię żyzną, wolną, chronione od siekiery i pożaru przez wieki, zachowały właściwy im dobór, porządek i własne prawa, tworzą niezwykle urocze, niespodzianie piękne gaje, sploty... akordy głębokie i tajemnicze.
Wszystkim przoduje sosna. Jest jej najwięcej i dorasta tu ona wspaniałych, nigdzie niewidzianych przeze mnie rozmiarów. Robi też wrażenie najbardziej towarzyskiej i uspołecznionej, gdyż częściej od innych skupia się w jednolite bory. Patrząc na nie, łatwo zrozumiałem, dlaczego zwano je niegdyś »czerwonymi«. Ognisty odblask pni płynie górą, niby łuna — niby zebrał się tu i błyszczy w promieniach gasnącej zorzy oddział dryad w zbroi drobnołuskiej, stalowej u spodu, a pozłocistej wpół ciała. Śmigłe, gibkie, toczone ciała drzew, wdzięcznie kołyszą się w wietrze; mają korony zgrabne, niewielkie, o niegrubych gałęziach, tak nieraz ślicznie wygiętych, że wydają się ramionami dziewic, co wybiegły nareszcie na słońce i ruchem lubieżnym, wyzywającym, odwróciły iglastą pierś i pachnące twarze ku tylko co poznanemu niebu.
Świerk co innego. Świerk ma kształt dzwonnicy i charakter mistyczny. Jest abnegatem. Na jego strzelistym, ale brudnym, kostropatym