Strona:Wacław Sieroszewski - Brzask.djvu/56

Ta strona została przepisana.

wierzba, jarząb, tworzą niższy, wątlejszy tłum puszczy; można nawet spotkać wśród niego gruszę i jabłoń wysokie i cienkie, jak trzciny. Poetycznie wyróżnia się smagły jesion o cienkiej, drobno pomarszczonej korze i wytwornej, widlastej koronie z puklami jasnych, pierzastych liści.
Zwałów w Białowiezkiej puszczy mniej, niż w Syberyi, ale więcej, niż na Kaukazie. Upadłe szybko butwieją, porastają grzybem i mchami. Przykryte ich całunem drzewo wygląda jak ogromny, smętny sarkofag. Gdy się trafi na szereg takich sarkofagów, leżących u stóp wyniośle wybujałych żywych osobników, dziwne uczucie ogarnia człowieka: nie chce się mówić, myśleć, a siada się i godzinami słucha uważnie, jak szumią w górze gałązki, jak dzięcioł kuje w oddali, jak przepływa promień słońca niby złota wskazówka zegaru po rudawem podłożu lasu. Czasem przeleci cicho czarny motyl, szary ptak gwizdnie lub ciekawa wiewiórka wyjrzy z poblizkiej rosochy...


∗             ∗

— Pani zostanie tu?
— Zostanę.
— Na zawsze?
— O nie! Wrócę do domu na podwieczorek.