Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

Zbiegliśmy się przed drzwiami na korytarz główny, z poza których dobiegały głuche uderzenia młotów i szczęk żelaza. — Z zapartym oddechem z pobladłemi twarzami staliśmy, wsłuchując się w tragiczne dźwięki, gdy drzwi otwarły się i starszy nadzorca w towarzystwie dwóch uzbrojonych strażników wszedł z listą, zatrzymał się i zaczął wywoływać nazwiska.
Więzienna idylla równości skończyła się — wzywano wszystkich skazanych sądownie, a więc pozbawionych praw, w tej liczbie i nas obu. Wywołani wolno przeciskali się przez tłum, który drgnął, zawahał się, lecz natychmiast przycichł pod surowym wzrokiem nadzorców. Z otwartego korytarza rytmiczne uderzenia młotów leciały głośno głuche i zarazem podzwonne. Wyszliśmy, drzwi zatrzasnęły się za nami, a chwilę potem stanęliśmy w małej kancelarji przed stołem pokrytym zielonem suknem, poza którym siedziało trzech panów w mundurach z wyniosłemi urzędowemi minami. Naczelnik więzienia stał obok i wczytywał się w jakąś listę. Poza nami, w głębi korytarza, huczały młoty, a pod oknem kancelarji golibrodzi-aresztanci pośpiesznie strzygli kilku naszych towarzyszy.
Naczelnik więzienia wymieniał nazwiska, urzędnicy za stołem sprawdzali je w swoich spisach, pytali wywołanego o wiek, miejsce urodzenia i rozmaite inne szczegóły, poczem zbadanego do-