Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

obiema dłońmi podtrzymywał szczękające łańcuchy, starając się robić jaknajmniej hałasu; inni zataczali się, jak pijani, łańcuchy wlokły się za nimi po ziemi z złowrogim rechotem, a oni rękami niepotrzebnie przyciskali na głowach szare aresztanckie czapki. Tłum więźniów rozstąpił się przed nimi i już nie skupiał, gdyż drzwi co chwila otwierały się, wpuszczając nowych skazańców. Niektórzy z nich poszli wprost do swoich pościeli i upadli na nie twarzą.
— Patrz, co oni ze mną zrobili... — powiedział do mnie Komow, uchylając zlekka czapki. Błysnął biały szerep do połowy ogolony, do połowy pokryty kasztanowatemi ostrzyżonemi na jeża włosami. Śliczne pukle zniknęły bez śladu, czoło i cała twarz były ohydnie zeszpecone, w mężnych habrowych oczach błyszczały mu łzy...
— Przyjacielu!... — szepnąłem, tuląc tę oszelmowaną głowę do piersi. — Jakże się wstydzę, że uniknąłem tego!
— Nic, nic! — uspokajał mię Komow. — Czyż nie gorzej obchodzą się z chłopami i robotnikami. Przecież biją ich publicznie rózgami! A co z nimi robią w wojsku?! Mniejsza z tem, lecz nałożenie kajdan — jest to znak, że nas lada dzień wywiozą... Słuchaj, czybyś ty nie mógł wysłać mi listu przez waszą polską organizację?... Nie chcę korzystać z naszej, gdyż to do pewnej kobiety, któ-