no nas przed wielką, okutą żelazem bramą, przygnębiające wrażenie wzrosło przez bolesne wypełniające więzienie głosy. Całe ono od piwnic do dachów jęczało od szczęku kajdan. — Gdy bramę otwarto, runął na nas wodospad tego okropnego jazgotu, ujrzeliśmy tłumy ludzi, odzianych w znane nam szare chałaty z tuzami na plecach, w szarych czapach „naleśnikach“ na głowach, okutych w ciężkie łańcuchy, brzęczące nieznośnie przy każdem ich poruszeniu. Musieliśmy długo czekać na podwórzu, zanim przyjęto partję, gdyż tutaj zmieniał się nasz konwój, zostawali jedynie ci sami żandarmi i dowodzący nimi oficer. Wywoływano według spisu po kolei więźniów, sprawdzano fotografje, przeglądano rzeczy... Z administracyjnymi załatwiono się względnie szybko, ale „pozbawionych praw“ oglądano bardzo skrupulatnie, rewidowano kajdany i skoro okazywały się o tyle za duże, że łatwo je było zdjąć, lub miały nity rozluźnione, przekuwano natychmiast na cięższe i dokuczliwsze. Rzeczy również skrupulatnie przetrząśnięto i zabrano najmniejszy skrawek papieru, najmniejszą rzecz „cywilną“, nawet guziki i szczoteczki do zębów.
— Wszystko to dostaniecie panowie z powrotem! — uspokajał nas żandarmski oficer. — Ale w obrębie tego więzienia nie wolno — to katorga!“
Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.