często zimowały partje „zsylnych“, kierowanych w głąb Syberji, tu latem wsadzano je na barki, które spławiano rzekami Turą, Tobolem, Irtyszem do zlewu z Obią, a potem Obią w górę rzeki, aż do Tomska, największego miasta tej połaci kraju, siedliska generał-gubernatora Zachodniej Syberji[1].
Trzy dni spędziliśmy w Tiumeniu. Pobyt był nieprzyjemny. Odzwyczailiśmy się już od więziennego rygoru, ciasnoty, robactwa, zamknięcia. W dodatku tutaj pożegnali nas żandarmi i odrazu zaczęła się sprawdzać ich przepowiednia zaczęły się drobne prześladowania, bezmyślne czepianie się przepisowych drobiazgów, które dotąd były usuwane jednem słowem żandarmów. Zrozumieliśmy, że odtąd będziemy mieli do czynienia z ludźmi, wobec których nawet żandarmi okazywali się „wersalczykami“. Już podczas „przyjmowania partji“ poczuliśmy „inny wiew“. Zmęczonych podróżą, głodnych, przetrzymano nas na nogach kilka godzin na podwórzu więziennem, gdzie
- ↑ W Tomsku było zawsze dużo polaków, byłych zesłańców politycznych, którzy zajmowali, wybitne nieraz, stanowiska w urzędach, trudnili się handlem, rzemiosłami, zawodami wyzwolonemi, nauczycielstwem, dziennikarstwem.... Według świadectwa Jadrincewa, oni dali początek sybirskiemu malarstwu (Surikow i inni) oraz sybirskiej oryginalnej muzyce, malując obrazy, komponując pieśni na tle sybirskiej przyrody i tubylczych melodyj. Byli wychowawcami sybirskiej samobytności, której wyrazem była 1917 r. Zachodnio Syberyjska Rzeczpospolita pod prezesurą N. Potanina, słynnego podróżnika i uczonego, gorącego przyjaciela polaków.