malowały jesienne desenie na tle ciemnozielonych jodeł, sosen i wspaniałych cedrów, obciążonych ogromnemi, miedzianemi szyszkami. Nieraz, przepływając, widzieliśmy na brzegu partje „orzeszników“, którzy uderzali olbrzymiemi młotkami w pnie kolosów leśnych, strącali dojrzałe szyszki i ładowali je do koszów. Orzeszki cedrowe nietylko są niezmiernie smaczne, pożywne i lubiane przez ludność całej Syberji, lecz dostarczają również doskonałego jadalnego oleju, który nadto zastępuje wybornie w mydlarniach olej kokosowy. Handel orzeszkami sięgał miljonów rubli i mógłby zostać poważnem źródłem dochodów ludności i państwa, gdyby nie lekkomyślność i niechlujstwo tej samej ludności, która powodowała coroczne pożary leśne, niezmiernie szkodliwe przedewszystkiem dla cedrów, odradzających się z wielkim trudem. Widzieliśmy jeden taki pożar. Płonęło całe leśne urwisko.
W miarę zbliżania się do Tobolska, brzegi stawały się coraz bardziej płaskie i bagniste, las gorszy. W Tobolsku zatrzymaliśmy się na jeden dzień; pozostaliśmy na barce i jedynie nasi delegaci udali się do miasta po zakupy, gdyż to było ostatnie duże miasto, a droga do Tomska miała trwać z górą dwa tygodnie. Mieliśmy finansowe trudności, ponieważ nowi nasi nadzorcy trzymali się ściśle przepisów i nie chcieli nam wydać pieniędzy więcej, jak tylko na trzy dni. Zaczęły się
Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.