przetargi, namawiania, prośby i groźby, wreszcie gubernator łaskawie pozwolił nam użyć na zaprowiantowanie tych pieniędzy, które zostały od nas odebrane w czasie rozmaitych rewizyj i szły przy „statiejnych spiskach“. Te, które złożono dla nas w kancelarji więziennej w Butyrkach, zostały rzekomo wysłane „pocztą“ na miejsca nam „wyznaczone“, były więc dla nas narazie stracone, wielu nie ujrzało ich nigdy. Wobec tego groził nam poprostu niedostatek i niektórzy z administracyjnych pooddawali swoje pierścionki i zegarki, żeby ogólnej katastrofie zapobiec. Katorżanom dawno już poodbierano wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Na szczęście, nasi delegaci trafili w mieście na sympatyków i znajomych, którzy nam pomogli, a bogate kupiectwo tobolskie również przysłało nam z pozwolenia gubernatora sute „podajanije“ (jałmużnę). Liberalne kupiectwo sybirskie umyślnie tak nazywało wszędzie okazywaną nam pomoc, ze strachu przed posądzeniem o „polityczną nieprawomyślność“. Popłynęliśmy więc z dość lekkim bagażem dalej na północ szeroko rozlaną wśród bagnistych lasów rzeką Irtyszem. Za poradą miejscowych znawców wzięliśmy kilka worków mąki, sucharów razowych i pszennych, chleba, kartofli, cukru, cegiełkowej herbaty, kapusty, słoniny.
— Mięsa i ryb dostaniecie na miejscu!“ — mówiono nam. W miarę jednak posuwania się z bie-
Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.