liśmy się z rosyjskimi więźniami politycznymi dopiero w kilka dni potem, w Moskwie, gdyż nawet w pociągu wieziono nas osobno. Przyłączono nas do ogromnej partji politycznych, zgromadzonych w Butyrskiem więzieniu i przeznaczonych do niezwłocznego wywiezienia „do miejscowości mniej lub więcej odległych“. Było tego paręset osób, umieszczonych w kilku obszernych i widnych salach. Ruch tu panował i gwar, jak na jarmarku. Co chwila rozchodziły się elektryzujące pogłoski, przynoszone z miasta przez odwiedzających więźniów krewnych. Większość ubrana była w odzież własną, „cywilną“, jak tu mówiono. I nam również wydano walizki z rzeczami, odebrane na wyjezdnem w Warszawie.
— Panowie, panowie, nie wolno z sobą więcej zabierać bagażu, jak 2 ipół puda (50 kil.). Tak mi mówił inspektor — rozlega się głos.
Gwar cichnie, potem wybucha burza.
— Co? Głupstwo!.. My nie jesteśmy pozbawieni praw!...
— Skoro nas wywożą, muszą zabrać wszystko, co nam potrzebne!.. Wołać naczelnika więzienia, wołać inspektora!... Nie zgadzamy się, nie pojedziemy!...
Wszyscy się gorączkują, wybierają delegację, wiodą gorące spory...
— Podkreślając, że nie jesteśmy pozbawieni
Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/4
Ta strona została uwierzytelniona.