Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

trzeba“, że wystarcza nawet, jeżeli z jednej strony są zadrukowane.
— „Z drugiej, poprostu, brudzimy je...“ „Czełdony“ (wieśniacy sybirscy) kupują u nas takie tuzinami, wywożą je do dalekich „ułusów“, gdzie dzikusy „tajożni“ na niczem się nie znają, biorą każdą, byle była zielona i trochę podobna!... Dają za nie wiewiórki i lisy (skórki), ile chcieć!...
W Marinsku jeden z pośród nas okazał się chorym na tyfus, był nieprzytomny i z ciężkiem sercem musieliśmy go zostawić samego w lichym tamtejszym szpitalu.
Drugą dniówkę mieliśmy w mieście Aczyńsku. Tam została część „administracyjnych“, przeznaczonych do tego okręgu. Aczyński okręg ma klimat cokolwiek łagodniejszy, glebę żyzną, ludność liczną i dlatego wygnanie do tej miejscowości uważano za mniej surową karę. To też niezmiernie zdziwiliśmy się, i ja i Landy, gdy w liczbie wywołanych usłyszeliśmy własne nazwiska; byliśmy pewni, że idziemy na katorgę, a tu...
Zdziwiło to wszystkich. Pospieszyli jednak wyrazić nam swoją radość z niespodziewanej zmiany. Na nieszczęście, okazało się, że zaszła zwykła pomyłka i na drugi dzień po odejściu partji zabrano nas w nocy, wywieziono pospiesznie pocztą i połączono ze starymi towarzyszami. Radość ze spotkania była wielka, gdyż myśleliśmy, że rozstaliśmy się z wieloma na wieki!...