kowa i sprośnemi żartami żołnierzy, gdy wtem jeden z postawionych na straży wynurzył się z ciemności i, salutując zameldował:
— Wasza Wysoka Szlachetność... Jacyś jeźdźcy w ciemnościach idą...
— Dokąd?
— Na nas niby!...
— Skierować karabin maszynowy z samochodu i zapytać co zacz są, a jak nie odpowiedzą — walić!...
Wściekłość jednak ominęła nagle Wolkowa, zaprzestał egzekucji, dziewczynę kazał puścić, konie swoim strzelcom polecił siodłać, a sam udał się do samochodu.
Ziemia w ciemnościach głucho dudniła pod kopytami szybko zbliżającego się oddziału konnicy.
— To ja — Geril-tu Chanum!... Kto jesteście i co tu po nocy robicie w mojej „stawce“?... Co za krzyki?!...
— Jestem kapitan Wołkow, zastępca Dziań-dziunia. Wróciliśmy, aby odebrać białą dziewczynę, którąście nam ukradli... Oddajcie ją, inaczej zacznę do was strzelać!...
— Białej Dziewczyny nie mamy... Wracamy z jej poszukiwania!... Niezgrabiarze, pozwoliliście ją uprowadzić... oddając losy nasze w ręce niewiadome... Co odpowiem mężowi memu i panu?...
Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/102
Ta strona została przepisana.