Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/116

Ta strona została przepisana.

mi... Poszedł jak przypływ morza daleko, na Zachód, zagarnął Syberję, Rosję, Kaukaz i oparł się dopiero o żelazne szeregi moich rodaków, Niemców... Wielki Dżingis pokonywał wszystkich nie dlatego, że słuchały go i zwyciężały na jego rozkaz wierne pokolenia mongolskie, gdyż powtarzam: było ich stokroć mniej niż wrogów jego, lecz zwyciężał dlatego, że znał duszę łudzką, wiedział, jak ją można osłabiać przerażeniem lub nieufnością, albo wzmacniać zapałem i pewnością zwycięstwa... Łuna i trwoga szły przed jego wojskami. Kraje nieznane i bogactwa niezmierne były ich zdobyczą... A wszędzie nieśli równość i sprawiedliwość... W starych księgach opowiedziano, jak wygrał tysiąc bitew... Narody jego szły wciąż naprzód, jako wielki, żywy wał powodzi, pędząc wraz z sobą niezliczone trzody, wioząc ze sobą namioty i cały swój dobytek... Tam, gdzie zatrzymywali się, żyli szczęśliwie, bez troski, jak żyli w Mongolji, gwarnie, wesoło, dopóki starczyło traw na pokarm stadom... Tymczasem wybiegały daleko naprzód lekkie oddziały ich doborowych konnych wojowników, które zachodziły na tyły nieprzyjacielskich wojsk, przeciskając się przez ich szeregi jak woda przez sito, dręczyły armje, niszczyły miasta i wioski, pozbawiały żywności i oparcia wojowników, wyrzynając ludność, rzucając na wszystkich śmierć, głód i przerażenie.... Wtedy dopiero na rozbite i pozbawione obrońców obszary napływała fala główna zdobyw-